Prolog, który tak naprawdę nie jest na początku
—
Nie — powiedział poirytowany. — Nie ma mowy.
Kuba z
wściekłością wyrwał swoją dłoń z uścisku mężczyzny. Gdyby wzrok mógł zabijać,
Janek z całą pewnością padłby trupem. Żeby podkreślić jeszcze moc swoich słów, uderzył
otwartą dłonią w pierś mężczyzny.
Na Janku nie
zrobiło to najmniejszego wrażenia. Nie był już chuderlawym chłopcem, którego
Kuba poznał pierwszego dnia studiów. Ostatnie lata odbiły na nim swoje piętno,
co miało wydźwięk nie tylko w mocno zbudowanej sylwetce, ale także w jakimś
nieokreślonym, smutku, który odbijał się na jego twarzy. Czas, który spędził w
Norwegii zmienił go na wiele różnych sposobów, ale to była puszka Pandory,
której wolał nie ruszać.
Kuba, nie widząc
żadnej reakcji starszego mężczyzny, ponownie uderzył dłonią w jego pierś, tym
razem wkładając w to więcej siły. Jako że i tym razem nie doczekał się żadnej
reakcji, zdzielił go kolejny raz, mocniej, sprawiając, że Janek lekko się
zachwiał. Z mściwą satysfakcją znów wymierzył cios, tym razem jednak już o
wiele słabiej, a jego dłoń wylądowała płasko na piersi mężczyzny.
Dopiero po kilku
napiętych sekundach powoli podniósł wzrok, chyba tylko po to, żeby spotkać
roziskrzone oczy drugiego mężczyzny. Janek wpatrywał się w niego z
nieskrywanym, zwierzęcym głodem.
Napięcie, które można było wyczuć w powietrzu powodowało, że Kubie z sekundy na
sekundę coraz ciężej było złapać oddech. Intensywność wzroku drugiego
mężczyzny, tak różna od tego, co Janek prezentował mu przez ostatnie tygodnie,
momentalnie przeniosła go do ich studenckich czasów, przypominając, ile razy
dał się złapać temu roziskrzonemu spojrzeniu i ile razy kończyło się to
gorącymi jękami, spoconą skórą i kurczowym mięciem pościeli.
—
Nie — powiedział ponownie, tym razem już bez żadnej mocy w głosie. Dreszcz,
który czuł na plecach, jasno mówił mu, że nawet jego własne ciało nie wierzy w
te śmieszne, gorące sprzeciwy.
Jego oczy wciąż
były całkowicie zawładnięte przez paraliżuje spojrzenie Janka. Tymczasem na
twarzy mężczyzny malował się coraz bardziej widoczny, zacięty grymas. Zupełnie
nie zwracając uwagi na rozeźlone ruchy drobniejszego mężczyzny, przyciągnął go
do siebie stanowczo, z być może odrobinę większą siłą, niż było to konieczne, i
zacisnął dłoń na jego biodrze.
Nic nie mógł
poradzić na to jak wielka buzowała w nim wściekłość. Kiedy tylko przypomniał
sobie jak jeszcze kilkanaście minut temu Kuba wdzięczył się do Stevena McCalla,
największego fiuta wśród całej rady nadzorczej jego korporacji, złość na nowo
wybuchła w jego żyłach, powodując, że miał ochotę obić temu pacanowi gębę. A co
do Kuby… co do Kuby miał zupełnie inne plany.
—
Trzeba było mnie nie prowokować — warknął i nie czekając na dalszą odpowiedź,
wpił się wargami w usta drugiego mężczyzny.
Coś w nim
wybuchło. Całowanie Kuby było tak cholernie… dobre. Młodszy jakby niepomny
swoich protestów posłusznie rozchylił wargi i pozwolił Jankowi wślizgnąć się do
nich językiem. Jego ciało ulegle wpasowało się w większego mężczyznę, a z
pomiędzy ust wydostał się cichy, zrozpaczony jęk. Dźwięk dotarł prosto do
krocza Janka, który poczuł, jakby prąd przeszedł mu po plecach. To było jeszcze
lepsze niż pamiętał — te chętne usta, namiętne jęki i ukochane ciało, które
wczepiało się w niego teraz z taką potrzebą.
Odsunął się od
Kuby tylko na krótką sekundę. Omiótł spojrzeniem jego śliczną twarz, zamglone
spojrzenie, rozchylone, tak pięknie zaczerwienione i zdewastowane przez niego usta, i sam jęknął z nieskrywanym
pragnieniem.
Ten chłopak od
zawsze mieszał mu w głowie, powodując, że tracił zmysły i poczucie rzeczywistości.
Za nic miał swoje własne postanowienie, że nie pozwoli sobie już nigdy więcej
zatracić się tak, jak kiedyś.
Niecierpliwie
przeniósł swoje usta na szyję Kuby, a dłonią mocno szarpnął za jego koszulę na
plecach i szybko znalazł drogę do gorącej skóry pod spodem. Druga dłoń w
zupełnie naturalny sposób odnalazła drogę do zgrabnego pośladka mężczyzny.
Kurwa, jego tyłek był jeszcze twardszy niż pamiętał.
—
Kurwa — powtórzył wprost za swoimi myślami, zupełnie nieświadomy, że mówi na
głos.
Kuba jęknął
ponownie, ale zanim dźwięk miał choćby najmniejszą szansę roznieść się po
gabinecie, Janek scałował go zachłannie z jego ust. Ręce Kuby, jakby w letargu
wsunęły się w dobrze przystrzyżone włosy Janka, a przez głowę chłopaka
przemknęło jak bardzo ta fryzura różniła się od piaskowej szopy, którą nosił
mężczyzna kilka lat wcześniej. W ogóle w Janku zmieniło się tak dużo, że Kuba
na początku nie był nawet pewny, czy w mężczyźnie zostało cokolwiek z jego
dawnego ukochanego.
Te sentymentalne
myśli przerwało nagłe i bolesne ugryzienie w dolną wargę. Skupił wzrok na
ostrym spojrzeniu mężczyzny.
—
Patrz na mnie — wycedził Janek z niezadowoleniem. — Kiedy jesteś ze mną, masz
być tylko ze mną, jasne?
Kuba prychnął na
ten idiotyczny tekst. A niby z kim innym miałby być?
Jego drwiąca
odpowiedź chyba jednak nie spodobała się Jankowi, który ze złością wplątał dłoń
we włosy mężczyzny i pociągnął jego głowę do tyłu.
—
Co cię tak śmieszy? — zapytał, nie kryjąc irytacji.
Wszystko w Kubie,
od kiedy zobaczył go po raz pierwszy po tylu latach rozłąki, wprawiało go w
emocjonalne rozedrganie i budziło w nim niczym nieuzasadnioną wściekłość. Nawet
kiedy mężczyzna zachowywał się zupełnie poprawnie, Janek miał ochotę dać mu po
mordzie. Albo go wypieprzyć. Którekolwiek. Oba.
A dzisiaj po
prostu przelała się czara goryczy. Kiedy tylko zobaczył go w tych cholernych
spodniach, opiętych na jego zgrabnej pupie do granic możliwości, na tym
cholernym firmowym przyjęciu, na którym nawet nie miał zamiaru być, dostał
szału. A ten idiota jeszcze przez cały wieczór prowokował go w najlepsze, błyszcząc
uśmiechem, wyginając się jak jakaś dama do towarzystwa i poklepując po bicepsie
jego największego rywala w firmie! I oczywiście co chwilę zerkał na niego
prowokująco, sprawdzając, czy patrzy. Kurwa jego mać! Oczywiście, że patrzył! Wzroku
z niego nie spuszczał. I ten dupek doskonale to wiedział, dlatego bawił się
jego kosztem!
I, oczywiście, za
każdym razem, kiedy Janek na chwilę łapał jego spojrzenie, Kuba uciekał w
ramiona tamtego kretyna, który jak gdyby nigdy nic, wykorzystywał bezwstydnie
sytuację i kładł swoje chciwie łapska na jego chłopaku!
Zirytowany,
ponownie szarpnął za włosy Kuby, a mężczyzna spojrzał mu buńczucznie w oczy.
Jego usta ułożyły się w drwiącym uśmiechu, zanim powiedział: — Taki jesteś
zazdrosny?
Ałć. W samo serce.
Brawo, kochanie. Siedem lat później, a ty dalej potrafisz spoliczkować mnie
jednym zdaniem.
Na głos powiedział
jednak tylko: — Kiedy jesteś z innymi, możesz myśleć o kim ci się tylko podoba.
Ale jak jesteś ze mną, masz myśleć tylko o mnie. Jasne? — ostatnie słowo
podkreślił, ponownie gryząc dolną wargę chłopaka. Kuba syknął wściekle i
odwrócił głowę, a Janek od razu zaczął kąsać jego szyję.
Zabawne jest to — pomyślał Kuba — że zawsze, kiedy próbuję być z kimś innym, mogę
myśleć tylko o tobie, podczas gdy byłem z tobą, zapominałem o tym, że na
świecie istnieje ktokolwiek inny.
Jego usta jednak
milczały, a oczy wlepiały się z upartą zaciętością w ścianę. Jak na złość
gabinet był prawie pusty, poza kilkoma naprawdę niezbędnymi do pracy meblami i
narzędziami, i nie było w nim nic, na czym mężczyzna mógłby na dłużej skupić
uwagę.
Tymczasem usta
Janka poczynały sobie z nim naprawdę śmiało, przenosząc się zuchwale na płatek
jego ucha. Mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo jest to czułe
miejsce, bo już nie raz doprowadzał Kubę do krawędzi jedynie tylko ssąc i
podgryzając jego ucho oraz jęcząc słodkie wulgaryzmy wprost do niego.
Dreszcz
przyjemności mimowolnie przebiegł po plecach Kuby, kiedy mężczyzna z cichym
mlaśnięciem wypuścił jego ucho ze swoich warg i cicho, prawe czule szepnął
wprost do niego: — Jasne?
Brunet jęknął
przeciągle, zupełnie ubezwłasnowolniony tym głosem. Gdyby zamknął oczy, mógłby
prawie udawać, że Janek i on znowu mają po dwadzieścia lat i całują się
namiętnie w swojej sypialni. Że za chwilę Janek uśmiechnie się do niego frywolnie,
pocałuje go w usta i wypowie bardzo czule “kocham cię, Kruszyno”.
…Kruszyno. Nie był
już Kruszyną. A na pewno nie Kruszyną Janka. Więc nie zamknął oczu, a zamiast
tego spojrzał wyzywająco na drugiego mężczyznę i z drwiącym uśmiechem, głosem
ociekającym sarkazmem, powiedział: — Jasne.
Janek ponownie
poczuł się jakby ktoś go kopnął. Sam był sobie winien, bo niby jakiej
odpowiedzi się spodziewał? Minęło wiele lat, odkąd po raz ostatni trzymał tego
mężczyznę w ramionach i tylko ostatni naiwniak mógł liczyć, że po takim czasie
zostaną jakiekolwiek uczucia. Ich rozstanie nie należało do najmilszych;
pozostawiło go rozbitego i ze złamanym sercem. Spotkali się po latach głupim
przypadkiem i za kilka tygodni ich drogi miały się ponownie rozejść. To, czego
Janek naprawdę potrzebował, to szybki i dobry seks. Na pożegnanie, żeby
wyrzucić go raz na zawsze ze swojego systemu.
I właśnie trafił w
sedno, nie było potrzeby dorabiać do tego filozofii, szukać w drugim mężczyźnie
jakichś uczuć. Kiedy tylko ta myśl przebiegła przez jego rozgorączkowaną głowę,
łatwiej było mu po prostu oddać się chwili.
Jego ręce wprawnie
przesunęły się do przodu, na klatkę piersiową mężczyzny i zaczęły skrupulatnie
rozpinać guziki koszuli. Kuba ponownie jęknął i odchylił zachęcająco głowę, z
czego Janek od razu skorzystał i zabrał się za ssanie szyi kochanka, nie
przejmując się nawet drapiącym po nosie zarostem. Kiedy jego dłonie odpięły już
ostatni guzik koszuli, pewnie przesunęły się pod pośladki mężczyzny i Janek bez
słowa ostrzeżenia podrzucił lekko chłopaka, tak, że teraz trzymając go za pupę,
mógł z łatwością przejść z nim kilka kroków w głąb pomieszczenia i posadzić
mężczyznę na biurku. Kuba, który instynktownie zarzucił mu ramiona na szyję i
wczepił się w niego mocno, żeby nie spaść na tyłek, teraz
sam miał łatwy dostęp do szyi drugiego mężczyzny, więc niezwłocznie zabrał się
za składanie na niej drobnych pocałunków.
Janek niechętnie
przerwał tę pieszczotę, żeby spojrzeć ponownie na twarz chłopaka.
Był piękny. Przez
ostatnie kilka lat jego rysy się wyostrzyły, a policzki pokrył męski zarost,
ale jego głowę wciąż zdobiły miękkie, ciemne loki. I jego oczy… wciąż były
hipnotyzujące, ciemne, czekoladowe i tak cudowne, że nie sposób było się od
nich oderwać. Zupełnie nieświadomy tego co robi, pocałował zadarty nos Kuby, a
na jego własnych ustach pojawił się czuły uśmiech.
Kuba drgnął
mimowolnie, widząc jak twarz kochanka się zmienia. Jakby spadła z niej jakaś kamienna
maska i w końcu, po raz pierwszy od dawna, pojawił się prawdziwy obraz Janka.
No co, czy tak
głupio było marzyć? Kochał go. Kochał go nieustannie przez te wszystkie lata.
Kochał go, kiedy się poznali i kochał go, kiedy Janek zdecydował się go
zostawić. Kochał go, kiedy budził się sam, zapłakany w ich wspólnym łóżku i
kochał go, kiedy później przeprowadził się znów do Poznania. Kochał go, kiedy
był z innymi. Kochał go, kiedy jego życie waliło się na kawałki i kochał go,
kiedy wiedział już z całą pewnością, że Janek już nic do niego nie czuje. Czy
naprawdę tak głupio było choć przez chwilę pomarzyć, że mógłby go kochać z
wzajemnością?
Nie dane mu było
jednak oszukiwać się dłużej, bo twarz Janka bardzo szybko wróciła do swojej
zwykłej maski i zupełnie jak gdyby nigdy nic się nie stało, mężczyzna nachylił
się nad nim i lekko zachrypniętym głosem powiedział wprost do jego ucha:
—
Chcę cię wypieprzyć tak, żebyś czuł mnie w sobie jeszcze jutro.
Kuba zamknął oczy,
boleśnie świadomy, że jego fantazje są tylko fantazjami, tymczasem bardzo
realny i bardzo twardy członek wbijał mu się w udo. Siedział na biurku, z
Jankiem między swoimi nogami, koszula zwisała mu z ramion, a jego własny penis
domagał się uwagi. Jęknął przeciągle, ponownie skupiając wzrok na mężczyźnie.
Janek znów go
pocałował, podczas gdy jedna z jego dłoni przemieściła się z pośladków chłopaka
na jego krocze i przez materiał tych miękkich, cholernie seksownych spodni
zaczęła pocierać jego członka.
W głowie starszego
mężczyzny szalała burza. Czuć go, po takim czasie, takiego chętnego, takiego
twardego, to było niemal aż za dużo. Ponownie ugryzł chłopaka w szyję, z mściwą
satysfakcją zauważając, że już pojawił się na niej ślad, który jutro na pewno
bardzo ciężko będzie ukryć pod śnieżnobiałą, elegancką koszulą.
Jego własny penis prosił
o jakiś większy kontakt niż tylko sporadyczne pocieranie o udo kochanka, jednak
mężczyzna był zdeterminowany, żeby najpierw doprowadzić na skraj wytrzymałości
partnera. Sądząc po błagalnych jękach Kuby, był na jak najlepszej drodze.
Ścisnął jego penisa przez spodnie, a chłopak zakwilił.
—
Szzz — mruknął do jego ucha, wiedząc doskonale, że w żaden sposób to chłopaka
nie ukoi. Jeśli coś, to pobudzi go jeszcze bardziej… dla podkreślenia efektu dodatkowo
perfidnie zahaczył językiem o płatek jego ucha.
Kuba trząsł się w
jego ramionach, zupełnie tak jak wtedy, kiedy robili to po raz pierwszy.
Doskonale. Janek nie żartował, kiedy mówił, że ma zamiar wypieprzyć go tak,
żeby pamiętał o nim jeszcze następnego dnia. Może to go nauczy, żeby nigdy
więcej na jego oczach nie flirtował z innym mężczyzną.
Prychnął na te
żałosne myśli. Zupełnie jakby mógł przerżnąć go wprost do duszy…
Młodszy mężczyzna
zacisnął dłonie na przedramionach blondyna. Chciał… Potrzebował spojrzeć mu w
oczy, znaleźć w nich choć iskierkę dawnego Janka. To wszystko było takie
idiotyczne. Nie chciał, żeby to się tak potoczyło, pragnął go tylko trochę
rozzłościć, sprawić, żeby był o niego zazdrosny, tak jak kiedyś. Tymczasem
jedyne co osiągnie, to pozwoli się zerżnąć jak tanią dziwkę, w gabinecie
mężczyzny, podczas wciąż trwającego firmowego przyjęcia. I najgorszy,
najbardziej upokarzający fakt zalśnił w jego umyśle – pomimo tego, że wiedział,
że to nic nie znaczy, że po wszystkim będzie się z tym czuł pusto i smutno, i
tak tego chciał.
Gdy, choć zupełnie
nieświadomy jego rozmyślań, Janek nagle prychnął, chłopak od razu pomyślał z
ironią, że oto odpowiedź na jego głupie mrzonki.
Tym razem Kuba sam
zainicjował pocałunek, wpijając się w wargi blondyna. Chciał mu tak wiele
przekazać, oddać całego siebie, pokazać, że wciąż go kocha. Chciał zajść mu za
skórę, wpełznąć pod nią i zostać tam tak długo, aż Janek nie będzie mógł bez
niego żyć.
Z zapałem godnym
lepszej sprawy całował usta mężczyzny, podczas gdy dłoń drugiego mężczyzny wsunęła
się w jego spodnie z ścisnęła jego członka przez bieliznę.
—
O kurwa — wychrypiał Kuba nieświadomy, że w ogóle się odzywa.
Bardziej wyczuł
niż zobaczył uśmiech na ustach kochanka. Janek przesunął drugą dłoń na przód
jego spodni i rozpiął sprawnie guzik i rozporek, pozwalając, żeby jego sztywny
penis wysunął się z bielizny i otarł się o delikatne włoski podbrzusza. Kuba
jęknął przeciągle, zdruzgotany przez te wszystkie odczucia, jakie go ogarnęły,
a Janek zawtórował mu głębokim jękiem i zupełnie bez ostrzeżenia padł przed nim
na kolana, biorąc czubek jego członka do ust.
—
Kurwa – powtórzył Kuba załamanym głosem. Schował twarz w zgięciu swojego
łokcia, żeby chociaż w ten sposób odgrodzić się od tego zapierającego dech w
piersi zjawiska.
Janek w odpowiedzi
wypuścił go z ust i odsunął głowę, patrząc na bruneta z dołu.
—
Patrz na mnie — przypomniał drugiemu mężczyźnie i nie ruszył się, dopóki Kuba
nie odsunął ręki z twarzy, ukazując swoje piękne, rumiane oblicze. Jego usta
były spuchnięte, oczy zamglone i wyglądał, jakby mógł dojść od jednego jego
ruchu. Idealnie.
Nie zwlekając dłużej
pochylił się, ponownie biorąc mężczyznę w usta.
—
Nie — zaprotestował Kuba słabo, ale zauważając, że nie dało to żadnej reakcji,
położył dłoń na głowie kochanka i ciągnąc go za włosy, odsunął od swojego
penisa. — Nie tak – powiedział, patrząc mężczyźnie w oczy i, pomimo palącego
jego policzki rumieńca zażenowana, dodał: — Chcę dojść z tobą w sobie.
Janek głośno
przełknął ślinę, nie zastanawiając się nawet, jak wiele to zdradza w kwestii burzy,
jaka w nim szalała. No co? Żaden mężczyzna nie może pozostać spokojny, słysząc
takie życzenia. Szybko zamaskował jednak swoje rozedrganie kpiącym uśmiechem i
nie odrywając oczu od spojrzenia Kuby, po raz ostatni przeciągnął językiem po
jego członku. Wciąż przed nim klęcząc, ściągnął pojedynczo buty ze stóp
chłopaka, złapał za mocno już zsunięte na uda spodnie oraz bokserki i zdjął je
całkowicie z jego nóg, pozostawiając kochanka w jedynie opadającej z jego
ramion koszuli.
Sam wciąż był
całkowicie ubrany. Nie poluźnił nawet krawata. Ta świadomość, wraz z uczuciem
całkowicie nagiej skóry pod jego palcami, sprawiały, że czuł nad chłopakiem
ogromną przewagę. Dodało mu to nieco animuszu i teraz, już z nieudawanym
uśmiechem wstał, znowu odnajdując swoje miejsce między udami Kuby, przycisnął
swoje dłonie do jego pośladków, masując je i ściskając. Cały czas patrzył przy
tym w oczy bruneta.
Kuba ponownie
jęknął i wysunął usta, chcąc skraść mu kolejny pocałunek. Janek jednak na to
nie pozwolił, odsuwając głowę tak, aby jego język kolejny raz musnął płatek ucha
chłopaka. Niskim, seksownym głosem wychrypiał: — Nie powinieneś był mnie tak
drażnić — podkreślił słowa liźnięciem żuchwy chłopaka. — Chciałeś mnie
sprowokować, prawda, kochanie?
Kuba na to czułe
słowo zacisnął powieki. Równie dobrze Janek mógł mu przyłożyć pięścią, pewnie
mniej by bolało. Zanim jednak zdążył choćby coś odpowiedzieć, mężczyzna
jednocześnie zsunął jego biodra z blatu biurka i wsunął opuszek palca w jego
wejście, a język do jego ust.
Kuba drżał,
sprawiając, że i Janek poczuł, jak trzęsie go z pożądania. Uczucie było tak
silne, że nie miał nawet siły upomnieć chłopaka, że powinien mieć otwarte oczy.
Wsunął język głębiej do ust kochanka, a palcem mocniej nacisnął na jego
wejście, wydobywając tym samym słodki jęk. Jego penis był boleśnie twardy i
sączył się przez bieliznę. Jedyne, co mógł dla niego zrobić, to pocierać
rytmicznie o nagie udo swojej Kruszyny, tym samym wprawiając biodra chłopaka w
niekontrolowane kołysanie. Dzięki temu małemu ruchowi, palce Janka zagłębiały
się raz za razem pomiędzy pośladki Kuby. Nie przerywając leniwego pocałunku,
mężczyzna jedną ręką nieco uniósł pupę chłopaka, pozwalając drugiemu palcu naprzeć
na słodki tyłeczek. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz był tak podniecony. Mógłby
dojść od samego pieszczenia wnętrza chłopaka. Niepomny tego co robi, jęknął
przeciągle w usta drugiego mężczyzny, po czym odsunął się tylko na taką konieczną
odległość, która pozwoliłaby mu wychrypieć w usta kochanka: — Chcę już być w
tobie.
Kuba wypuścił
głośno powietrze i trzęsącym się głosem powiedział tylko: — Oliwka.
Oliwka.
Kurwa. Nie miał
oliwki ani gumek. Nie planował pieprzyć swojego byłego chłopaka podczas
pierdolonego firmowego przyjęcia! Nie miał też w zwyczaju trzymać takich rzeczy
w szufladach biurka...
—
Kurwa — powiedział na głos. — Kurwa, kurwa — powtórzył, żeby podkreślić
sytuację.
To jakby trochę otrzeźwiło
Kubę, bo odzyskał na tyle przytomności umysłu, żeby zapytać: — Co?
Janek spojrzał w
jego oczy z niekrytą rozpaczą.
—
Nie mam — powiedział załamanym głosem, sugerującym koniec świata.
Kuba, jeżeli to
możliwe, rumieniąc się jeszcze bardziej, wydukał: — Ja mam. W portfelu. Gumkę i
saszetkę oliwki.
Przez krótką
sekundę Janek patrzył na niego, jakby do niego nie dochodziło, co mężczyzna
mówi. Jednak, kiedy słowa w końcu do niego dotarły, zagryzł ze złością zęby.
Przyszedł tutaj z
myślą, że będzie się z kimś rżnąć? Ciekawe czy miał na myśli jego, czy może na
przykład Stevena?
A może to zupełnie
nie tak? Może Kuba był po prostu taką ladacznicą, że zawsze miał przy sobie
takie rzeczy, licząc, że trafi mu się okazja?
—
Gdzie? — warknął przez zęby.
—
W portfelu, w spodniach — odpowiedział Kuba, zawstydzony. Czuł się zażenowany tym,
że pewnie Janek sądził, że od początku to planował. Ale lepiej było żeby mężczyzna
myślał, że naszykował się dzisiaj, specjalnie na tę okazję, niż żeby znał
prawdę, że nosi tę pieprzoną gumkę od trzech tygodni, kiedy go po raz pierwszy
zobaczył, prawda?
Tymczasem Janek,
już bez zbędnych słów, sięgnął do spodni mężczyzny, leżących pod biurkiem, i
wyciągnął z nich potrzebne rzeczy.
Czuł… Choć to było
głupie, czuł się zdradzony. Niepotrzebnie. To był tylko seks.
—
Odwróć się — powiedział beznamiętnie, wyciągając prezerwatywę z opakowania.
Kuba drgnął i
spojrzał na niego wielkimi oczami, ale poza tym nic nie zrobił.
—
Odwróć się — powtórzył. — Oprzyj się biodrami o biurko i połóż ręce na blacie —
wydał suche instrukcje.
Kuba przełknął
ciężko ślinę. Tak miało być? Tak to miał wyglądać ich pierwszy i zapewne
ostatni raz po tylu latach?
To było tak
kurewsko niewłaściwe! Chciał coś powiedzieć, krzyknąć, zaprotestować… ale przed
oczami wciąż miał tę jedną sekundę wcześniej, kiedy Janek na chwilę opuścił
gardę i wyglądał znowu jak jego chłopiec. Jeżeli to była jego jedyna szansa, to
dobrze. Weźmie z tego, ile się da.
—
W porządku — powiedział i delikatnie się uśmiechnął. Nie czekając na odpowiedź,
odwrócił się i wykonał polecenie mężczyzny. Od siebie wypiął jeszcze kusząco
tyłek i przekrzywiając głowę figlarnie do tyłu, zapytał: — Tak mnie chcesz?
Janek patrzył na
niego jak wmurowany. I o to właśnie chodziło. Kuba uśmiechnął się jeszcze i
oblizał wargi. To była gra dla dwojga, a on doskonale pamiętał, co trzeba
zrobić, żeby doprowadzić Jaśka do szaleństwa.
Mężczyzna wypuścił
głośno powietrze i niezdarnie sięgnął po saszetkę z oliwką. Rozdarł ją
pośpiesznie i wylał sobie trochę na palce. Już on mu pokaże, jak on go chce!
Nie tracąc czasu,
stanął za chłopakiem i wsunął palec do jego ciepłego, ciasnego wnętrza,
otrzymując w zamian seksowny, przeciągły jęk. W tej pozycji mógł wsunąć palec
dużo głębiej niż chwilę wcześniej, z czego szczodrze skorzystał. Biodra bruneta
poruszały się wraz z nim ponaglająco. Poruszył palcem kilkakrotnie i po chwili
wsunął w mężczyznę drugi palec. Tym razem poczuł lekkie napięcie, więc pochylił
się i pocałował uspokajająco kręgosłup partnera. Delikatnie wysunął oba palce i
bardzo powoli, stanowczo wsunął je z powrotem do końca. Gdy zanurzył się w nim
po knykcie po raz kolejny pocałował jego kręgosłup. Brunet, delikatnie
podpierając się na rozłożonych na blacie dłoniach, podniósł się i ponownie
przekręcił głowę, tak, żeby posłać mu zamglone spojrzenie.
Kuba był tak
cholernie seksowny. Pamiętał, że ich seks był nieziemski, ale to, co mężczyzna
z nim robił, tak naprawdę nie robiąc nic, przekraczało ludzkie pojęcie.
Brunet wciąż
podpierając się na dłoniach, zgiął nogę w kolanie i uniósł ją na blat. Przez
cały ten czas nie spuszczał z mężczyzny wzroku. Kiedy uznał już, że skupia na
sobie całą uwagę blondyna, zaczął powolutku poruszać biodrami, nabijając się na
jego palce.
Kurwa! Kurwa,
kurwa! Janek jęknął przeciągle.
Co ten mężczyzna z
nim robił! Patrząc mu ciągle w oczy, nabijał się na jego palce, jęcząc cicho.
—
Już skarbie, jestem gotowy — powiedział w końcu, a jego słowa uderzyły Janka
prosto w krocze.
Warknął gardłowo,
wyciągnął palce z mężczyzny i nie czekając na dalszą zachętę, uwolnił swojego
penisa ze spodni i bielizny, i szybko założył na niego gumkę. Wylał na siebie
oliwkę prosto z saszetki, a resztki specyfiku wtarł w pośladki chłopaka. Nie
zmieniając zupełnie pozycji Kuby, stanął za jego nogami i wszedł w mężczyznę,
wciąż patrząc mu oczy.
Jasności umysłu
starczyło mu na tyle, żeby nie wpychać się aż do końca. Kuba i tak krzyknął
krótko z bólu i przymknął powieki, czekając aż jego ciało dostosuje się do
intruza.
W Janku wszytko
szalało. Czuł tak kurewsko dużo. Z jednej strony chciał już wejść w Kubę do
końca i pieprzyć go bez opamiętania. Z drugiej strony, za cholerę nie chciał
skrzywdzić tego kochanego wnętrza.
To był jego Kubuś,
do kurwy nędzy… jego Kubuś.
To, co robili,
było skrajnie głupie. Wiedział, że dał się sprowokować, dał się ponieść. Był
głupi. Naiwny.
Cała złość z niego
wyparowała. Chciał po prostu kochać się z Kubą, tak jakby dalej byli parą.
Ponownie pocałował jego plecy i przykrył swoim ciałem mniejsze ciało. Po chwili
poczuł, że Kuba zaczyna się rozluźniać. Dopiero wtedy zacisnął swoje dłonie na
jego biodrach i wsunął się w chłopaka do końca.
Nie potrafił
opisać tego, co czuł, ponownie będąc w ukochanym. Takiego doznania jedności nie
doświadczył z nikim innym. Pożałował nagle, że wybrał taką bezosobową pozycję.
Wcześniej wydawało mu się, że tak będzie bezpieczniej, ale teraz chciał zaśmiać
się sobie samemu w twarz. Nic w seksie z Kubą nie było bezpieczne. Powinien był
zrozumieć, że przepadł w pierwszej sekundzie, w której położył na nim rękę.
Pchnął jeszcze
kilka razy, wyrywając z młodszego słodkie jęki. Jego ręka powędrowała pod ciało
bruneta i zacisnęła się na jego penisie. Kuba był sztywny i drżący. Niewiele mu
brakowało do spełnienia.
Janek pocałował
włosy kochanka i pchnął ponownie, walcząc sam ze sobą.
—
Odwróćmy się, dobrze? — powiedział w końcu, przegrywając wewnętrzny konflikt.
To był moment, w
którym Kuba nareszcie poczuł, że się nie pieprzą, tylko kochają. Zacisnął powieki,
żeby choć trochę uspokoić emocje. Kiwnął lekko głową i po chwili odczuł, że
Janek z niego wychodzi. Jęknął mimowolnie, czując stratę, gdy jego kochanek
wysunął się z niego już całkowicie. Oparł się mocniej na dłoniach i wstał. Jego
plecy dotknęły klatki piersiowej drugiego mężczyzny, a Janek musnął ustami jego
szyję w ten fantastyczny, drażniący sposób, który zawsze sprawiał, że miękły mu
kolana.
Odwrócił się
powoli w jego ramionach i spojrzał mu w oczy, jakby widząc je po raz pierwszy
od lat. Pozwolił sobie utonąć w tym spojrzeniu. W oczach, które zawsze
przypominały mu morze — czasami szaro błękitne jak w gorący dzień, a czasami
wręcz granatowe z pożądania, jak podczas sztormu. Tak jak teraz.
Kuba wtulił się w
kochanka bezwiednie. Ich usta odnalazły się na nowo i Janek ponownie złapał go
pod pupą, sadzając na krawędzi biurka. Młodszy jedną nogę zarzucił na ramię
mężczyzny. Byłoby łatwiej, gdyby brunet się położył, ale nie chciał być tak
daleko od drugiego ciała. Wczepił ręce we włosy Janka i łakomie przywarł ustami
do jego warg. Janek uśmiechnął się wprost w te kochane usta i wciąż podtrzymując
pośladki chłopaka, przysunął go maksymalnie do krawędzi biurka. Tak, żeby mógł
w niego wejść bez zmiany pozycji. Żadnemu z nich nie było zbyt wygodnie, ale to
chyba też dla żadnego z nich nie miało znaczenia. Liczyła się nowo odnaleziona
bliskość. Nie przerywając pocałunku, ręka blondyna ponownie znalazła się na
penisie młodszego mężczyzny. Kochali się delikatnie, czule. Szukali się
nawzajem. Jęczeli w swoje usta.
Kuba czuł, że jest
już bardzo blisko, ale nie chciał tego kończyć. Otworzył oczy, które sam nie
wiedział, kiedy przymknął. Janek był tuż obok. Całował jego twarz, włosy. Obu
coraz trudniej było łapać powietrze. Mógł z łatwością powiedzieć, że Jasiek też
jest już blisko. Ich biodra uderzały o siebie coraz mocniej i coraz bardziej
chaotycznie. Przyjemność rozlewała się po jego ciele, zamieniając go w
rozmiękłą watę. Czuł ją w koniuszkach palców, jak narasta, przesuwa się
leniwie, wzdłuż jego nóg, do bioder, do lędźwi, do jąder, by w końcu objąć go
całego.
Krzyknął w
ekstazie, zaciskając tyłek na penisie drugiego mężczyzny i mocno odchylając głowę.
To było tak cholernie intensywne! Jęknął jeszcze kilka razy, dochodząc do
siebie, i dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że Janek już się nie rusza.
Podniósł głowę i skupił rozbiegane spojrzenie na drugim mężczyźnie, zauważając,
że blondyn wgapia się w niego zachłannie. Cały dygotał, kiedy schylił się po
pocałunek. Odsuwając się od mężczyzny, spojrzał na niego zadziornie spod rzęs.
—
No dalej, kochanie, teraz twoja kolej — wymruczał i to chyba były odpowiednie
słowa, żeby odczarować mężczyznę.
Janek jęknął i po
raz kolejny wbił się w niego. Kuba zacisnął na nim tyłek, wiedząc doskonale, co
to robi z mężczyzną.
Blondyn znów
naparł, z większym impetem, zapominając o delikatności, kiedy gnał za własnym
orgazmem. Jęknął przeciągle, gdy Kuba, powtórnie mocno się wyginając, schylił
się i polizał jego szczękę.
Janek prawie
warknął, gdy wszedł w niego jeszcze raz, na tyle mocno, by na chwilę Kubie
zaparło dech. Szybko jednak młodszy odzyskał rezon. Uśmiechnął się półgębkiem
do mężczyzny i tym razem sam mocno nabił się na jego penisa. Janek cały się już
trząsł, ale powtarzał uderzenia raz za razem. Przestał już kontrolować, jakie
dźwięki wydobywały się spomiędzy jego rozchylonych warg. Był już kurewsko
blisko.
Jedyne czego było
mu trzeba, to jeszcze jeden pocałunek. Sięgnął po niego bezwiednie, wsuwając ręce
w kręcone włosy Kuby. Jęknął przeciągle w usta mężczyzny i nagle doszedł.
Dreszcze jeszcze przez chwilę trzęsły jego ciałem, kiedy tulił do siebie kochanka.
—
Moja Kruszyna — szepnął w jego mokre od potu, potargane włosy.
Kuba zatrząsł się
na dźwięk tych ukochanych słów i zanim zdążył pomyśleć co robi, jego ciałem
wstrząsnął spazmatyczny szloch. Niedawne intensywne spełnienie w połączeniu z
narastającymi od tygodni emocjami i nagłą kulminacją tego napięcia sprawiły, że
teraz łzy ciekły niekontrolowanie po twarzy młodszego mężczyzny.
Jego dłonie
mocniej wczepiły się w ramiona partnera, a Janek nieporadnie pogłaskał go po
plecach.
—
Szzz — wymruczał w jego włosy. — Już dobrze. — Sam doskonale zdawał sobie
jednak sprawę, jak mało przekonywująco brzmiał.
Kuba prychnął
kpiąco w odpowiedzi i w końcu podniósł na mężczyznę zapłakane oczy.
—
Dobrze? — zapytał z ironią. — Ty to nazywasz dobrze? Boże, Janek… jak myśmy
mogli do tego dopuścić? Kiedyś byliśmy nierozłączni, świata poza sobą nie
widzieliśmy i planowaliśmy, że się ze sobą zestarzejemy, aż zmienimy się w dwie
pomarszczone rodzynki, a teraz?
Janek, znów czując
się w ramionach tego mężczyzny jak dwudziestoletni gówniarz, sam z
niedowierzaniem pomyślał: “no właśnie, jak myśmy mogli do tego dopuścić?”
W zupełnej ciszy
każdy z nich przeniósł się myślami do tego, co było siedem lat wcześniej...
Genialne!
OdpowiedzUsuńDzieki Anonimku :) od przedszkola nikt nie powiedział, że coś, co zrobiłam jest genialne (a i tak jestem całkiem pewna, że wtedy kłamali) :P.
UsuńDzięki za komentarz i pozdrawiam,
naru
Bardzo dobre�� czekam na c.d.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
milda
Dzięki milda :) Właśnie piszę, także szykuj się na czwartek po 18 :)
UsuńDzięki za komentarz i pozdrawiam,
naru
Zapowiada się ciekawie. Lecę do rozdziałów! :)
OdpowiedzUsuńDzięki Nao :)
UsuńZapraszam do dalszego czytania i jak coś to i na ten czwartek szykuję się na 18:00 z nowym rozdziałem :)
Dzięki za komentarz i pozdrawiam,
Naru
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudowny początek, musze przyznać że bardzo dobrze udało Ci się opisać całą scenę, ich uczucia, pragnienia...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia